Zeszły tydzień był udany dla inwestorów giełdowych na większości rynków na świecie. Wydaje się, że główna w tym zasługa pozytywnych ruchów na froncie amerykańsko-chińskim. Wizyta azjatyckiej delegacji w USA zaowocowała spotkaniem wicepremiera z Pekinu z Donaldem Trumpem i porozumieniami w niektórych sprawach – odwołaniem ceł, które miały być wprowadzone 15 października, w zamian za zwiększone zakupy amerykańskich produktów rolnych. Co ciekawe, akurat amerykańska giełda zyskała relatywnie mało, bo tylko 0,6% w przypadku S&P500 – częściowo ze względu na realizację zysków w ostatnich minutach piątkowego handlu. Indeks rynków wschodzących MSCI Emerging Markets zyskał 1,5% w skali tygodnia, niemiecki DAX 4,2%, a francuski CAC40 3,6%.

Wydawało się w zeszłym tygodniu, że w końcu nawet gospodarka amerykańska doczeka się recesji. Kolejne wskaźniki koniunktury okazywały się gorsze od oczekiwań. Nawet indeks ISM dla usług, których dobra sytuacja do tej pory dawała nadzieję optymistom, został zaraportowany na poziomie zaledwie 52,6, wobec spodziewanych 59. Amerykańska giełda spadała, w środę aż o 2,4% w przypadku S&P500. Tymczasem okazało się, że optymistów jest wciąż bardzo dużo, a ich siły zostały wzmocnione dzięki zaskakująco dobremu wobec minorowych nastrojów piątkowemu raportowi z rynku pracy. We wrześniu powstało 136 tys. nowych miejsc pracy, przy czym uznaje się, że średnio do utrzymania wzrostu gospodarczego potrzeba ok. 100 tys. nowych etatów. Do tego poprzednie odczyty zostały skorygowane o 45 tys. miejsc na plus. Stopa bezrobocia spadła do rekordowych od 50 lat 3,5%. Jedynie brak wzrostu płac świadczy gorzej o amerykańskim rynku pracy. W rezultacie tygodniowa zmiana S&P500 to tylko -0,3%.

Zeszły tydzień to kontynuacja niewielkiej korekty na wielu giełdach. Głośne negatywne doniesienia z USA na szczęście mają bardzo ograniczony wpływ na rynek akcji. Rozpoczęcie procedury impeachmentu wobec Donalda Trumpa raczej nie skończy się usunięciem prezydenta z urzędu, gdyż do tego potrzeba większości dwóch trzecich głosów w senacie, gdzie republikanie mają większość. Zresztą mówi się, że natężenie walki politycznej może przyspieszyć zawarcie umowy handlowej z Chinami, co byłoby bardzo pozytywne dla indeksów. Więcej nerwowości przyniosła plotka o zamiarze wykluczenia chińskich firm z amerykańskiej giełdy, co jednak zostało szybko zdementowane. W rezultacie S&P500 spadł o 1,0%, zaś technologiczny NASDAQ, gdzie notowane są chińskie internetowe korporacje jak Tencent i Alibaba, stracił 2,2%.

Za nami ciekawy i ważny tydzień, z mieszanymi nastrojami. Na pewno negatywny wpływ na nie miały ataki na instalacje naftowe Saudi Aramco, ale temat ten póki co został załagodzony o tyle, że poza odpowiedzią ekonomiczną USA, nie było odpowiedzi militarnej. Gorzej jednak, że Fed nie okazał się tak gołębi, jak tego oczekiwano. Obniżka stóp o 25 pb. to za mało w kontekście teraz oczekiwanej stabilizacji. Podczas konferencji prasowej J. Powell także nie brzmiał mocno gołębio, bowiem mówił o ryzykach dla wzrostu PKB w postaci spowolnienia gospodarczego czy wojen handlowych, ale jednocześnie nie wskazywał na konieczność kolejnych obniżek stóp, a bardziej na zależność od spływających danych makro.

W ostatnich tygodniach giełdy na świecie odbijały, gdyż antycypowały spodziewaną poprawę w otoczeniu polityczno-gospodarczym. I faktycznie, ubiegły tydzień przyniósł częściową realizację tych życzeń. Na froncie wojny celnej chińsko-amerykańskiej doszło do złagodzenia, gdyż przed 70 rocznicą utworzenia Chińskiej Republiki Ludowej Pekin z jednej strony wycofał nałożenie ceł na część importowanych dóbr, przede wszystkim rolnych, a z drugiej strony prezydent Trump poprzez Tweetera ogłosił przesunięcie terminu wprowadzenia ceł na towary azjatyckie. Do ostatecznego porozumienia jeszcze daleko, ale już sam fakt wstrzymania eskalacji wystarcza do przyjęcia optymistycznego nastawienia przez inwestorów.